Nie zauważyliśmy, że dla wielu ludzi w Polsce niedziela została zniesiona

 

Czy niedziela jest we współczesnej Polsce dniem świątecznym? Nie, a w każdym razie nie dla wszystkich, a jest ich wcale spora grupa. Nie chodzi tu o pracowników takich gałęzi, które ze względów technologicznych muszą pracować w sposób ciągły np. huty; zapewnienia przenoszenia się obywateli (transport publiczny); konieczność przekazywania informacji (redakcje dzienników, stacje telewizyjne i radiowe); bezpieczeństwa obywateli i państwa (Straż Graniczna, Policja, pogotowie ratunkowe, szpitale, straż pożarna itp.). Dotyczy to zakładów zbiorowego żywienia, a także niektórycyh placówek kulturalnych (kina, teatry, muzea). Są to wyjątki oczywiste i bezdyskusyjne.

Natomiast zarówno w okresie przedwojennym (by nie sięgać dalej) i w czasach PRL niedziela pozostawała dniem świątecznym dla wszystkich, którzy nie musieli pracować w systemie ciągłym. Rządzący Polską komuniści niedzielę atakowali sporadycznie poprzez organizowanie tzw. czynów społecznych, pochodów „z okazji”, „ku czci” „lub „na znak protestu”, ale były to praktyki stosowane głównie w okresie stalinowskim, później w zasadzie zaniechane. Wyjątek stanowiły kopalnie węgla w okresie rządów Gierka, w których częstokroć górnicy musieli pracować w niedziele. Komuniści, ze względów światopoglądowych natomiast dokładnie zajęli się znoszeniem świąt religijnych. Czynili to systematycznie, likwidując co kilka lat po dwa święta religijne. Ostatnim takim „wyczynem” była likwidacja w 1960 r. świąt Trzech Króli i Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia). To ostanie zostało przywrócone na mocy konkordatu, a Trzech Króli po zaciętych walkach Sejm przywrócił niedawno.

Nawet jednak nie zauważyliśmy, że dla wielu ludzi w Polsce niedziela została de facto zniesiona, co gorsza - ku zadowoleniu pozostałych. Dotyczy to pracowników handlu i usług. Ale nie tylko. Niektóre inne zakłady przedsiębiorstwa  również wymuszają okazjonalnie lub stale pracę w niedziele. Praktyki takie rujnują życie rodzinne zarówno zatrudnionych w sklepach czy usługach, jak również korzystających z nich. Ci ostatni bowiem, zamiast poświęcić czas rodzinie, lekturom, rozwijaniu zainteresowań, hurmem udają się na zakupy. Skąd wziął się taki stan rzeczy? Z chciwości. Głównie wielkich sieci sprzedaży. Drobni właściciele przedsiębiorstw rodzinnych, aby do końca nie ulec ruinie, nolens volens także otwierają swoje placówki w niedziele. W ten sposób niedziela straciła swój świąteczny charakter. Niech mi nikt nie mówi, że otwarte sklepy w niedzielę stanowią ułatwienie dla rodzin. Ponieważ obecnie sklepy są otwarte dość długo, ponadto pracują – choć krócej - w soboty, a na zaopatrzenie narzekać nie można, niezbędne artykuły czy usługi można zakupić w dni powszednie. Trzeba pamiętać o zatrudnionych w tej branży, których pozbawia się należytego wypoczynku. Wreszcie system ten zakłóca rytm, w którym żyjemy od wieków regulowany zasadą 6 + 1.

W III RP istniała jedna próba zmiany tego stanu rzeczy, a właściwie przywrócenia normalności w tym zakresie. Kilka lat temu PiS wystąpił z inicjatywą zakazu handlu w niedziele i święta. Okazało się jednak, że u samych wnioskodawców nie było jedności w tej sprawie. (Z czego by wynikało, że część posłów PiS jest powiązana z wielkiem kapitałem handlowym, z reguły zagranicznym.) Rzecz zakończyła się zgniłym kompromisem i zakaz handlu obowiązuje wyłącznie w święta państwowe.

W Polsce istnieją i rodzą się różnego rodzaju ruchy społeczne „na rzecz” lub „przeciw”. Może by powołać Ruch Obrony Niedzieli? Co daję pod rozwagę społecznikom tudzież Episkopatowi Polski.